Festiwal w Gdyni - pierwszy dzień za nami

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/news/Festiwal+w+Gdyni+-+pierwszy+dzie%C5%84+za+nami-37473
XXXII Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni rozpoczął się w tym roku dosyć nietypowo. Nie było oficjalnego otwarcia. Organizatorzy od początku planowali bowiem, by uroczystą galę połączyć z projekcją najnowszego filmu Andrzeja Wajdy "Katyń".

- Musieliśmy jednak ustąpić pierwszeństwa Warszawie - mówi Mirosław Bork, dyrektor artystyczny FPFF w Gdyni. - Początek naszego Festiwalu zbiegł się bowiem z obchodami rocznicy napaści ZSRR na Polskę, w czasie których "Katyń" miał swoją premierę. My pokażemy więc film we wtorek i tym samym oficjalnie i uroczyście otworzymy Festiwal.

Już pierwszego dnia można było jednak zauważyć, że gdyńska impreza coraz bardziej się rozrasta. Do tego stopnia, że jeden widz nie jest już zupełnie w stanie obejrzeć nawet połowy festiwalowych projekcji. Konkurs główny, Konkurs etiud studenckich, Konkurs niezależny, Panorama kina polskiego, Retrospektywa polskiej szkoły filmowej, Dokument w Gdyni - wszystko to w ciągu zaledwie sześciu dni.

W Konkursie głównym zaprezentowano pierwszego dnia 4 filmy. Pierwszy z nich to "Świadek koronny" Jarosława Sypniewskigo i Jacka Filipiaka wyprodukowany przez telewizję TVN. Film miał już swoją kinową premierę, lecz dziś można na niego spojrzeć nieco inaczej niż kilka miesięcy temu. Znamy już przecież serial "Odwróceni", który poszerza większość wątków ze "Świadka? koronny" .

Serial ma bardzo dobrze zbudowaną fabułę (w realia nie wnikam, bo to temat na osobny tekst), wykorzystującą motyw rywalizacji dwóch antagonistów, którzy jednak - by wybrnąć z różnych opresji - będą musieli sobie zaufać. Ten swoisty pojedynek znakomicie podkreśla gra aktorska Roberta Więckiewicza i Artura Żmijewskiego, którzy stosując różne środki aktorskie, potrafili uczynić swoich bohaterów jednakowo silnymi osobowościami. W filmie kinowym tej rywalizacji nie ma - choć pojawiają się obaj wspomniani aktorzy. Po obejrzeniu "Odwróconych" wpływa to oczywiście na niekorzyść i tak słabego "Świadka koronnego".

Pierwszoplanowym wątkiem staje się tu wywiad jaki ma przeprowadzić dziennikarz z byłym gangsterem Blachą, który wydał policji swoich dawnych kolegów. Wątek - dodajmy - dopisany wyraźnie na siłę. Nie ma go bowiem w serialu, a w filmie posłużył jako klamra, która miała umożliwić ukazanie życia gangstera poprzez retrospekcje i wprowadzenie projektu do kin. Postać dziennikarza wypada blado wobec postaci Blachy, jest jakby od razu zdominowana przez gangstera. Wprowadza poza tym niepotrzebne motywy melodramatyczne - dziennikarz przeprowadzając wywiad, chce się dowiedzieć, czy Blacha ma coś wspólnego ze śmiercią jego narzeczonej. Jedynym udanym motywem "Świadka..." jest obraz prywatnego życia polskich gangsterów. Sypniewskii Filipiak pokazali, że przestępcy traktują często swoją działalność jako prawie normalną pracę, po skończeniu której chcą wracać do domu, do rodziny i żyć normalnie, spokojnie.

Nieudanym filmem okazała się także druga z konkursowych produkcji: "Na boso" Piotra Matwiejczyka - jednego z najaktywniejszych reżyserów, realizującego niegdyś filmy offowe m.in. "Emilia" czy "Homo father".

W "Na boso" wyraźnie wyczuwa się dwie najważniejsze słabości kina niezależnego: brak klarownej konstrukcja scenariusza i dialogów. Można się jedynie domyślać, o czym miał być ten film - prawdopodobnie o dziewczynce, która podejmując próbę samobójczą chciała - mówiąc najogólniej - zmusić swoich bliskich, a właściwie całe otoczenie, by zastanowiło się, co robią źle. Jednak Matwiejczyk w pewnym momencie tak komplikuje sytuację, że nie wiadomo już - dosłownie - kto kogo nienawidzi i kto kogo chce przepraszać. Napięcie stawało się chwilami tak wielkie, że niektórzy widzowie nie wytrzymywali i wychodzili z sali? Lecz najtrudniej wybaczyć reżyserowi kardynalne wpadki w budowaniu poszczególnych sytuacji: bohaterowie mówią dokładnie o tym, co właśnie robią, a większość rozmów toczy się przy jakimś posiłku (znamy to z telenowel). Zdarza się również, że bohaterowie nie poznają się nawzajem mimo iż wcześniej już się widzieli lub odwrotnie: od razu wiedzą kim są, chociaż spotykają się pierwszy raz. Z kolei montaż łączy rozgrywające się w różnych miejscach sceny i ujęcia wielokrotnie je ze sobą ?przenikając?. Oczywiście podobny chwyt czemuś zazwyczaj służy, ale w "Na boso" trudno odnaleźć przyczynę takiego posunięcia.

Kolejne dwa konkursowe filmy to debiuty, na które w Gdyni czeka się zawsze ze szczególną uwagą. Grzegorz Pacek pokazał "Środa, czwartek rano" - historię dwojga młodych ludzi, którzy spędzają ze sobą jeden dzień w Warszawie. Oboje początkowo coś ukrywają, dzięki czemu widz wie o obojgu tylko tyle, ile oni o sobie nawzajem. Pacek podkreśla, że bardzo zależało mu, by możliwość pełnego zrozumienia poszczególnych zagadkowych stwierdzeń i zachowań bohaterów, wyłaniała się dopiero na końcu. Wykreował pełną niedopowiedzeń miłosną grę bohaterów, których uczucia wobec siebie słabną i nasilają się, jedno zabiega o drugie, by zaraz przybrać pozę strony niedostępnej. Tomek chce zapomnieć o innej dziewczynie, która zostawiła go dzień wcześniej, Tereska chce wykorzystać być może ostatnio szansę na miłość? Swoista huśtawka nastrojów towarzyszy w istocie nawiązywaniu każdej bliższej relacji, ale we "Środa, czwartek rano" będzie miała ona - jak się okaże w finale - swoje szczególne przyczyny.

W filmie pojawia się wiele odniesień do Powstania Warszawskiego - bohaterowie spotykają się dokładnie 1 sierpnia. Pacek sugeruje - powtórzył to zresztą na konferencji prasowej - że jego bohaterowie wędrując samotnie po wielkim mieście i próbując znaleźć jakiejś wyjście z trudnej sytuacji w jakiej się znaleźli, trochę przypominają powstańców z 1944 roku. Takie porównanie jest jednak chyba nadużyciem. Obu sytuacji nie można bowiem w żaden sposób ze sobą powiązać. Poza tym doświadczenia dwojga bohaterów - choć traumatyczne - nie zostały w filmie wystarczający uwiarygodnione.

Packowi udało się natomiast co innego: miejsca - różne fragmenty Warszawy - po których wędrują jego bohaterowie, budują część tożsamości Tomka i Tereski. Widać, że są panami pewnych sytuacji właśnie dlatego, że czują się w tych miejscach pewnie. Do kilku miejsc mają też szczególny sentyment. Jakże przypominają postaci z "Niewinnych czarodziejów" Wajdy i "Do widzenia, do jutra..." Morgensterna. Również miasta w tych filmach - podobnie jak u Packa - mają swój autonomiczny klimat, są po prostu ciekawe.

Filmem o miejscu szczególnym jest drugi debiut: "Rezerwat" Łukasza Palkowskiego, który ukazał życie warszawskiej Pragi. Film zdobył już liczne nagrody na festiwalu w Tarnowie, Koszalnie czy Kazimierzu. Będę zdziwiony i zawiedziony, jeśli z Gdyni wyjedzie bez nagród. I nie chodzi mi bynajmniej jedynie o wyróżnienie za ?Debiut roku?.

Palkowski nakręcił bowiem jeden z najlepszych filmów ostatniego roku. Mieszając gatunki, konwencje, polegając na własnych wspomnieniach, na relacjach świadków, na literaturze, dotarł do prawdy o Pradze. Obalił stereotypy, które mówią o tym miejscu jako o przestępczej dzielnicy. Wyjaśnił skąd biorą się te uproszczenia i jak krzywdzące są one dla samej Pragi. Praga to w filmie Palkowskiego miejsce, gdzie czas się zatrzymał. Mieszkańcy kamienicy, w której rozgrywa się"Rezerwat" , mogą usiąść na krześle na podwórku, porozmawiać z każdym, kto przechodzi. To jest ich życie. Oczywiście w filmie Palkowskiego są drobni bandyci czy - używając języka stereotypów - typki z Pragi, lecz reżyser przedstawia te postaci w ten sposób tylko początkowo, by za chwilę pokazać jacy są naprawdę, jak inni od tego, co się o nich myśleć.

"Rezerwat" niesie ze sobą nostalgię za Pragą, która umiera. Niedługo powstaną tam dziwne budowlowe, symbolizujące nowoczesną architekturę. Być może podniesie to prestiż Pragi, ale - jak mówi reżyser - zabije jej klimat. Nosicielem dawnych praskich wartości jest w filmie stary fotograf, którego zdjęcia i opowieści wyjaśniają, że Praga to nie tylko miejsce, lecz także ludzie którzy tam mieszkają, a których świat powoli odchodzi.

Na zeszłorocznym Festiwalu zorganizowano przegląd etiud studenckich. W tym roku po raz pierwszy odbędzie się w Gdyni wspomniany już Konkurs etiud.

- Autorzy tych filmów także chcieli się ze sobą nawzajem ścigać i dostawać nagrody - mówi Mirosław Bork. - Ale konkurs zorganizowaliśmy także dlatego, że coraz częściej uświadamialiśmy sobie, że nie śledzimy na Festiwalu tych projektów, które są w istocie startem młodych filmowców w kinematografii.

Wczoraj odbyły się pokazy kilku - z trzydziestu czterech konkursowych - etiud. Ich autorów wyraźnie interesuje możliwość spojrzenia na jakąś rzeczywistość oczami dziecka. Na przykład w ?Szkiełku? Renaty Gabryjelskiej mały chłopiec patrzy na szare otoczenie przez małe szkiełko, które pozwala mu stworzyć bardziej bajkowy świat. Jego działanie wyzwala także w innych wspomnienia, które na chwile pozwalają im poczuć ?jak kiedyś było pięknie?. Jednak największe brawa należą się Gabryjelskiej za umiejętną drwinę z wszelkiej nietolerancji wobec odmienności.

W ?Kawałku nieba? Kuby Czekaja przedstawiającym pacjentów hospicjum, dziecko odgrywa także ważną rolę: pokazuje maleńkie skrawki radości z życia, które u niewielu osób skazanych na egzystencję w takim miejscu jednak pozostaje. To dziecko jest jednak coraz słabsze. Czekaj opowiada o błahych - na pozór - potrzebach tych ludzi, które spełnione pozwalają im jeszcze chwilę przetrwać, nawet się uśmiechnąć. Pozostawione bez odpowiedzi powodują kompletne załamanie.

Z kolei w "Ważkach" Justyna Nowak kieruje swoją uwagę na ten moment w życiu młodych ludzi, w którym pierwsza niespełniona miłość, może albo wpędzić w depresję albo uczulić na przyszłość. ?Z dystansu? Jakuba Stożka, to także opowieść o niespełnionej miłości. Chłopak, który chce odzyskać dziewczynę, dowiaduje się, że bierze ona ślub z kim innym. Chce zepsuć sam moment ślubu, lecz w pewnym momencie cała złość jakby z niego ulatuje. Wychodzi z kościoła, nie chce by go widziała. Czy coś by to bowiem zmieniło?

Bywałem kiedyś na różnych przeglądach etiud studenckich. Filmy te zawsze miały jakieś braki. Tymczasem po pierwszym dniu festiwalu widać, że etiudy zakwalifikowane do konkursu są efektem dopracowanej koncepcji. Dobrze, że któraś z nich zdobędzie w tym roku nagrodę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones